Jezus każdego człowieka traktuje w sposób wyjątkowy i niepowtarzalny.
Każde powołanie to inna historia.
Historia miłości, poszukiwania, wyborów.
To obraz wołania Boga i odpowiedzi dawanej przez człowieka.
Nie można stworzyć jakiegoś schematu, który pozwoliłby
w prosty sposób odczytać co kryje się w sercu.
Jednak te historie, choć tak różne, mogą być formą podpowiedzi.
Przeczytaj jak inni odpowiadając na Boże wezwanie,
znajdowali pokój serca.
Być może gdzieś znajduje się odpowiedż, której szukasz.
„ Oto ja poślij mnie..” – słowa tej młodzieżowej piosenki towarzyszyły mi, gdy odkrywałam swoją życiową drogę, gdy odpowiadałam Jezusowi na Jego wezwanie. Jednak zanim powiedziałam Mu swoje „ tak” minęło trochę czasu…
Jak zwykle nie wiem od czego zacząć. Raczej od dziecka nie myślałam o tym że będę siostrą zakonną. Chciałam pracować w policji kryminalnej. Taki był plan mniej więcej od gimnazjum i dość mocno się tego trzymałam. Jednocześnie w tym czasie, kiedy uczyłam się w gimnazjum, odszedł do Pana, święty już, Jan Paweł II. Jakoś za jego życiu szczególnie nie przywiązywałam uwagi do jego słów. Tym bardziej zadziwiła mnie ta straszna pustka, nie mogłam opanować łez, kiedy dowiedziałam się, że zmarł. Dlaczego?
Życie z Bogiem – wielka przygoda!
Moje powołanie pozostaje dla mnie niezwykłą tajemnicą, jest czymś pięknym i fascynującym. Pamiętam doskonale moment, kiedy powiedziałam Panu Bogu: „Tak, chcę być siostrą zakonną”. To była moja odpowiedź na Jego zaproszenie, ale Pan Bóg mówił do mnie przez całe życie, był obecny w moim życiu od samego początku.
To się może wydawać rzewne. Doszukiwanie się pragnień, powołania... we wczesnym dzieciństwie. Ale ja musze zacząć właśnie od tych chwil. Od tego dziwnego dreszczu na plecach, gdy wracałyśmy z Mamą z misterium Męki Pańskiej. Od autokarowych pielgrzymek, na które mnie zabierała.
Słowa proroka Jeremiasza bardzo często towarzyszą mi, gdy myślę o tym, jak Jezus prowadził mnie droga powołania. Prawdą jest, co zresztą Sam potwierdza w Ewangelii, że to On wychodzi z inicjatywą powołania, to On - Jezus, a nie człowiek, decyduje kto ma Mu służyć w ten szczególny sposób, jakim jest życie kapłańskie czy zakonne.
Do zakonu przyszłam z MIŁOŚCI...
poznałam Tę Jedną Jedyną
za którą należało pójść...
objawiła mi się sama
przyszła nagle...
choć obecna zawsze...
i nie dawała spokoju...
nurtowała moje serce, ciągle
podczas wszystkich zajęć...
Moja przyjaźń z Jezusem rozpoczęła się bardzo naturalnie. Religijna rodzina, klasa, przyjaciele.
Najpierw spotkania w grupie dziecięcej, potem czas dorastania i pierwsze zaproszenie Jezusa, by być dla innych światłem poprzez pełnienie posługi animatorki. Pamiętam dzień, w który zaprosiłam moje dzieciaki z grupy do wspólnej adoracji Najświętszego Sakramentu.
Trudno jest mówić o powołaniu, bo ono zawsze jest i do końca życia pozostanie tajemnicą. I tak jak nie da się powiedzieć, kiedy zaczęła się wiosna, tak niemożliwą rzeczą jest określenie momentu, w którym Pan przyszedł pod drzwi serca i zapukał. Nie spodziewałam się nigdy, że moje życie nabierze takich obrotów, dlatego za każdym razem, gdy zgłębiam drogi, którymi Pan mnie prowadzi, wiem, ze całe to dzieło jest cudem.
Moja droga do zaufania i miłości
"Powołanie to jest wielka rzecz, to jest wezwanie Boże - nadprzyrodzone.
Nie mogę powiedzieć, że ja mam powołanie, tylko jestem powołana".
(o. Ignacy Posadzy)
Jestem Misjonarką Chrystusa Króla... Króla królującego z tronu krzyża...
Teraz już mogę do Ciebie się przytulić, mogę Cię objąć, ścisnąć w dłoni, jesteś już Mój, a Ja jestem Twoja...
Kiedy kapłan podał mi dzisiaj Ciebie, mówiąc: Droga Siostro, z Chrystusem przybita do Krzyża nie żyj dla siebie lecz dla Tego, który za Ciebie umarł i zmartwychwstał, wzięłam Cię w słabą drżącą dłoń, przycisnęłam do serca, byś zawsze był tam.